wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 1

Dziewczyna zbudzona odgłosami dochodzącymi z innego pomieszczenia, przetarła  zmęczone oczy i po nieudanej próbie ponownego zaśnięcia, postanowiła sprawdzić co się stało.


-Mia, co Ty robisz?- zapytała brunetka widząc jak jej przyjaciółka wyrzuca wszystkie rzeczy z szafy robiąc przy tym wiele hałasu. Mia i Sophie były przyjaciółkami od niepamiętnych czasów, zawsze i wszędzie trzymały się razem. Rok temu kiedy wybierały się na studia postanowiły, że zamieszkają razem. Niejednokrotnie  doprowadzały się  wzajemnie do szału, jedna denerwowała drugą swoim zachowaniem. Tak było i tym razem. Widząc, że blondynka nie reaguje na pytanie dziewczyny, Sophie wzięła głęboki wdech i postanowiła jak najgłośniej krzyknąć imię swojej współlokatorki. Na co blondynka natychmiastowo zareagowała.


-Oszalałaś! Chcę mieć jeszcze dobry słuch na randkę.- rzuciła w stronę brunetki i powróciła do uprzedniej czynności. Zatrzymała się na chwilę przy parze czarnych wysokich szpilek, tylko po to aby po chwili rzucić je za siebie.


-Randkę?- Sophie postanowiła upewnić się czy aby na pewno nie przesłyszała się a nawet jeśli nie to o jaką randkę chodziło przyjaciółce i co najważniejsze z kim. Przeszywającym wzrokiem spoglądała w stronę Mii wyczekując odpowiedzi i jakichkolwiek wyjaśnień.


-Tak randkę. Poznałam przypadkiem chłopaka w parku no i... postanowiliśmy się umówić.- mówiła to tak jakby randki z nieznajomymi były najnormalniejszą rzeczą na świecie .Dla Sophie było to nie do przyjęcia. Umawiać się z ledwo poznanym chłopakiem? Nigdy.


-A co jak się okaże, że to jakiś psychopata, albo kryminalista?!- brunetka zareagowała natychmiastowo, przecież obowiązkiem każdej przyjaciółki było dbać o to, żeby tej drugiej nigdy nie stała się żadna krzywda. Gdyby na świecie istniał jakikolwiek poradnik o tym co powinna robić przyjaciółka, ta zasada na pewno znajdowałabym się zaraz za wzmianką o tym, że nie umawiamy się z byłymi naszej kumpeli.


-Za każdym razem tak mówisz, i co? Jakoś żyje. Przestań dramatyzować i wyluzuj.- uśmiechnęła się i biorąc do ręki czerwoną sukienkę skierowała się w stronę toalety wymijając brązowooką, odwróciła się jeszcze na chwilę tylko po to aby puścić oczko swojej naburmuszonej przyjaciółce.


 ***

Lotnisko o tej porze roku jest zapełnione mnóstwem osób. Zbliża się jesień co oznacza koniec wakacji. Niektórzy to turyści wyjeżdżający z urlopu w Stanach, a inni to tutejsi Amerykanie wracający z wypoczynku. Chociaż są i tacy którzy przyjeżdżają tutaj z zamiarem rozpoczęcia nowego życia. Bo przecież Nowy Jork to miasto pełne marzeń. Czasem się spełniają a czasem nie, ale zawsze jest szansa, a nie skorzystanie z niej byłoby grzechem.


Harry Styles w bardzo dobrym humorze opuścił właśnie lotnisko i skierował się w stronę postoju taksówek. Od zawsze chciał przylecieć do Nowego Jorku, chciał poczuć życie tego miasta, ten zachwyt patrząc na wielkie budowle, które sięgają czasów kiedy był dzieckiem. Okoliczności sprawiły, że nareszcie mógł znaleźć się w mieście o którym marzył od najmłodszych lat.


-Haruś jak Ty wyrosłeś!- mężczyzna w średnim wieku z wielkim uśmiechem powitał w domu swojego wnuczka, którego ostatnim razem widział kilka lat temu podczas rodzinnych świąt Bożego Narodzenia w Camden Town.


-Za to Ty dziadku nic się nie zmieniłeś!- stary pan Styles uśmiechnął się ciepło i gestem ręki zaprosił Harry'ego do salonu.


***

Pogoda to nieprzewidywalna towarzyszka, która ze słonecznego poranka może zmienić się w deszczowe popołudnie. Niebieskooki blondyn czekał już od kilkunastu minut na swoją przyjaciółkę wśród panującej niepogody. Spóźniała się, co nie było nigdy w jej zwyczaju. Może coś jej się stało, pomyślał. Potrząsnął szybko głową odganiając od siebie myśl, że coś mogłoby się jej przydarzyć. Nieudane próby skontaktowania się z brunetką nasuwały mu do głowy najgorsze scenariusze. No ale cóż mógł poradzić na to, że był zbytnio nadopiekuńczy i zawsze doszukiwał się drugiego dna w rożnych sytuacjach. Kiedy w oddali zauważył biegnąca w jego stronę postać czarnuli, na jego twarzy pojawił się automatyczny uśmiech. Poczuł jak przysłowiowo "spadł mu kamień z serca".


-Przepraszam. Autobus mi uciekł i na dodatek padła mi bateria w telefonie.- odrzekła Sophie i spojrzała przepraszającym wzrokiem w stronę blondyna.


-W takim wypadku mogę Ci chyba wybaczyć.- Niall skwitował wypowiedź i posłał dziewczynie jeden ze swoich słodkich uśmiechów. 



Przepraszam za jakiekolwiek błędy i życzę miłej lektury! :) 
p.s Postanowiłam pozostać przy oryginalnych nazwiskach Niall'a i Hazzy.